Rankiem udajemy się na przejście graniczne, gdzie o 8:30 wyrusza barka przez Rio Uruguay do Argentyny. Odprawa przebiega dość sprawnie.
Celem naszym jest zakupienie dużej ilości wina na zbliżającąsię polską imprezę 'CZERNINA'. Zajeżdżamy do supermarketu El Condor, który jest zamknięty. Okazuje się, że 25 maja to argentyńskie święto konstytucji. No to się ładnie wybraliśmy. Ostatecznie jednak udaje nam się zakupić 42 butelki w mniejszym sklepie. Warto zaznaczyć, że Brazylia w ogóle nie produkuje dobrego wina.
Ponieważ jest dzień świąteczny, przewidujemy możliwe zmiany w kursowaniu barki, a ponieważ musimy być o 19.00 w Aurea (500 km), postanawiamy zdążyć na ostatnią barkę przed 3-godzinną sjestą, czyli o 11.30.
Dojeżdżamy na styk, ale panu argentyńskiemu celnikowi nie podoba się dym wydobywający się z przednich kół i zauważa, że 'na tej drodze jst przecież ograniczenie do 40 km/h!'. Nie chce uwierzyć naszym zapewnienion, że musieliśmy ostro zahamować na ostatnim zakręcie.
Celnik pyta o paragon do wina, którego oczywiście nie mamy. Mówi, że musi być i koniec. W tym czasie nasza barka odjeżdża, celnicy idą na obiad, a my jesteśmy bardzo źli. Nie możemy jechać na inne przejście, ponieważ celnik już zaznaczył w systemie, że wyjechaliśmy. Próby pertraktacji kończą się stwierdzeniem, że nie okazaliśmy im należytego szacunku.
Spotykamy jednak bardzo przyjaznych młodych Argentyńczyków, którzy właśnie robią asado. Dokupujemy 2 kilo mięsa i przyłączamy się do nich. Czas oczekiwania upływa więc na miłej rozmowie i konsumpcji.
Gdy wjeżdżamy na barkę, pan celnik już nie pyta o paragon. Chyba stwierdził, że należycie nas ukarali. Co ciekawe, gdyby jednak zapytał, to pan ze sklepiku obok zaproponował już, że może nam taki paragon wydrukować, jeżeli mu zapłacimy podatek (10%).
Drogę do Aurea opóźniła trochę blokada rolników, przez co straciliśmy pół godziny, co nie przeszkodziło jednak dotrzeć do domu na 19.