Wstaję o 8 i spokojnie schodzę do miasteczka. Niebo czyste. W kawiarni oczekuję na autobus.
O 12 odjeżdżam do Las Lajas. Dosiada się starszy Argentyńczyk. Od 9 lat jeździ do Copahue. Podobno to jedne z najlepszych źródeł na świecie. Rozmawiamy przez całą drogę.
O 16 wysiadam w Las Lajas. Typowe miasteczko na patagońskim stepie. Spokojne ulice. Mlodzieć siedzi na trawce, ktoś kopie piłkę. Żar leje się z nieba.
Po 20 mam autobus do Mendozy. Będę tam jutro ok. 11.