A w sobotę wstaję rano. Czas się pakować. Dowiaduję się jednak, że wieczorem jest koncert Roberto Carlosa. Najsłynniejszy brazylijski piosenkarz wszechczasów. Postanawiamy razem z Katalończykiem udać się na koncert. Koncert jest o 20 i jest za darmo. To jest najważniejsze oczywiście.
W czasie dnia spaceruję po okolicy. Ładna promenada jest blisko hostelu. Właściwie to chcieliśmy się przeniść do hostelu, gdzie poszedł Kanadyjczyk, ale nie ma tam już miejsca.
Na koncert jedziemy taksówką, bo trochę za późno wyszliśmy, ale widocznie czekali na nas, bo zaczyna się zaraz po naszym wejściu. Jest dużo ludzi, młodych i starych. Warto dodać, że Roberto Carlos ma 68 lat.
Koncert kończy się pokazem sztucnych ogni. Po koncercie mamy problemy ze znalezieniem drogi powrotnej. Ostatecznie, taksówka za 23 reale zawozi nas do Lagoa de Coincesau, centrum rozrywkowego wyspy. Jak tylko wysiedliśmy, spotykamy znajomego Amerykanina z hostelu, który jest tu ze swoimi znajomymi z Brazylii. Siedzimy trochę w barze. Jest tu naprawdę dużo ludzi. Ciekawe, jak tu jest w sezoeni. Bary z muzyką na żywo (wszystko na modłę europejską jednak).
Powrót samochodem ze znajomymi Davida ok. 4 rano.