Sobotnie popołudnie upływa na odwiedzaniu sklepików w Centenario i zbieraniu rzeczy na losowanie w czasie niedzielnej festy. Przy tej okazji poznaję prawie wszystkich lokalnych handlarzy.
Obiad zjadamy w jednym z domów w Aurea. Tutaj jada się dużo szurasco (nie wiem jak się to pisze), czyli mięsa z krowy przygotowanego na grillu w bardzo dużych ilościach. Na zakąskę zajadamy tzw. piniory, czyli owoce z drzewa araukarii.
Wieczorem natomiast pomagam Geronimo, 71-letniemu Polakowi, w sprzedaży dewocjonaliów w Centanario po Mszy.
W domu natomiast dostrzegamy wieczorem na ścianie trującą żabę sapo venenoso. Na szczęście spacerowałem właśnie po korytarzu z maczetą, więc myślę sobie, zaraz ją załatwię. Gad jednak śliski, więc jedno mocne uderzenie nie wystarczyło. Zaczęła skakać po całym korytarzu, zatem zamachnąłem się jeszcze raz i tym razem przytrzymałem, ale nie da się przeciąć, taka twarda. Nie chciała wydać ostatniego tchnienia. Pomógł w końcu nóż kuchenny z piłką, którym rozciąłem szkodnika na pół. Co prawda same nogi przez chwilę uciekały, głowa zresztą też, ale wkrótce udało się dokonać dzieła i skremować intruza w kominku.