Śpię do ok. 10. Dzień jak dzień, nic się nie dzieje. Odpoczywam i zjadam duże ilości czosnku, żeby zabić wszelkie bakterie, które chciałyby mnie zniszczyć. Wychodzę na spacer w kierunku kolorowych skał, ale bardzo mocno wieje. Wieczorem idę na spacer w górę wioski, za drogę, ścieżką którą nikt nie chadza.
Miasteczko służy spacerom. Wąskie, brukowane uliczki, rozświetlone wieczorem stylowymi latarniami, lokalni sprzedawcy, muzyczka choć to wszsytko ogranicza się docentrum, jest przyjemne. Nie lubię natomiast w humahuaca tego, że od 13 do 18 wszystko zamykają i nic nie można kupić, nawet kolacji nie można zjeść przed 19.30 w niektórych miejscach.
Zajadam milanesę napolitana w lokalnej kanjpce za 14 peso.