Przyjeżdżam do Valparaíso ok. 12, po ponad 22 godzinach w autobusie. Gdy się obudziłem rano, nie było już pustyni, jechaliśmy wzdłuż oceanu.
Na dworcu spytałem w biurze informacji turystycznej o zakwaterowanie, ale jakieś dziwne to biuro, bo współpracuje z agencją z drugiej strony dworca.
Miasto leży na 42 wzgórzach. Poszedłem na piechotę na Cerro oncepcion i Cerro Allegre, gdzie skupiają się hotele i hoteliki. Znalazłem w końcu hospedajce za 6000 pesos. Miałem być w pokoju, z którego się wyprowadzał właśnie Francuz. Brat gospodyni ma jednak kamienice w centrum i może mi wynająć duży pokój za 5000. To idę do tej kamienicy.
Pokój mam więc duży, na II piętrze, z dużym łóżkiem i małym łóżkiem oraz telewizorem i dwoma oknami. Jest w samym sercu miasta, przy jednej z głównych ulic. Trochę głośno i zimno, ale klimat jest dobry, zwłaszcza, że w kamienicy mieszkają studenci.
Po takiej podróży trzeba odpocząć. Jutro wyruszę na zwiedzanie miasta.