Wstaję o 9.30. Spotykam Irlandczyka, który właśnie przyleciał wczoraj z Nowej Zelandii.
Odwiedzam Ceroo Santa Lucía, taką górkę w środku miasta, z ciekawym parkiem i widokiem na miasto.
Wysyłam parę rzeczy do domu, które już mi się nie przydadzą. Za prawie dwa kilo wychozdi 16.000 pesos, ale przecież przewodnik po Argentynei na pewno się przyda jeszcze kiedyś.
Potem odwiedzam Museo Historico Nacional (muzuem historii narodowej). Bardzo ciekawe, ale przychodzę o 17.00, a zamykają o 17.30. Przebieglem szybko co się dało, zatrzymałem się trochę na historii nowożytnej, która końzcy się na 11 września 1973 r. gablotą z kawałkiem okularów Allende, eksponowanych niczym relikwia.
Gdy słońce zachodziło, wszedłem jeszcze raz na górkę. Piękny widok na gasnące Andy.
Pozbyłem się wszelkiego jedzenia, co by mnie nie przydybali na granicy Nowej Zelandii. Na wszelki wypadek też argentyński kapelusz z trawy podarowalem Irlandczykowi.