Podbudka o 6.30. Z jednej strony zachodzi księżyc, z drugiej wstaje słońce. Po godzinie ruszam dalje w stronę przełęczy. Śnieg jest teraz zmrożony, więc się nie zapada. Z przełęczy piękny widok na dalekie ośnieżone szczyty i niższe, pokryte pożółką trawą pagórki.
Dochozdę do drugiej chatki, większe. Ta ma 26 łóżek. Nei ma nikogo. Wspinam się trochę wyżej na niewielką przełęcz, skąd roztacza się widok na piękną dolinę Stour River. Jak żywo przypomina mi ona widoki z Władcy Pierścieni (gdzieś tak drogę do Rohanu). Postanawiam zejść ze szlaku i zapuścić się na dół i pohasać trochę po rozległych łąkach.
Idę tak dalej w kierunku białych gór, które piętrzą się daleko na horyzoncie. Drogę utrudniają najeżone kolcami krzaki, wysoka trawa i inne rośliny o ostro zakońćzonych liściami. Czasami trzeba przejść jakiś strumyk. Gdy podnoszę kamień, żeby zbudować sobie most na jednej rzece. znajduję dużego pająka.
W dolinie jest dużo ptactwa.
Dochodzę tak prawie do końca doliny. Po drodze pasą się jakieś krowy. Wchodzę na niewielki pagórek. Na dole są jakieś pojedyncze domy. Przejeżdża też jakiś samochód. Można by się tam dalej zapuścić, ale nie mam dokładnej mapy. Jak się potem okaże gdzieś tam dalej, jakieś 40 km na wschód znajduje się filmowy Edoras, stolica Rohanu. Gdybym jednak poszedł tam teraz, zabrakło by mi prowiantu.
Schodzę niżej i rozbiajm namiot w dolinie. To był ładny dzień, słońce prawie przez cały czas.