Czas na krótkie przedstawienie historii i teraźniejszości Fidżi.
Pierwszym Europejczykiem, który przybył w te rejony był Abel Tasman w 1643 r. Opisał on rafę koralową otaczającą wyspy jako bardzo niebezpieczną, dlatego przez nastepne lata żeglarze trzymali się daleko stąd. Dopiero kapitan Cook przybył tu znów w 1774 r. Wyspy nazwywały się Viti. Kapitan Cook zapytał Tongańczyka o nazwę, a ten odparł w swoim akcencie 'fidżi', skad wzięła się aktualna nazwa.
Działalność misyjna rozpoczęła się w 1830 r. Nie obyło się bez problemów. Jeden z pastorów, Thomas Baker, został zabity i zjedzony przez tubylców w 1867 r. Działalność misjonarzy stopniowo sykorzeniła ludożerstwo. Dziś na wyspie działa wiele kościołów, głównie prostestanckich (53% ludności to chrześcijanie, w tym 34 % metodyści, 7 % katolicy).
Gdy na wyspie zaczęli się pojawiać Anglicy, uaktywnił się 'fidżijski król', który choć nie posiadał władzy nad wszystkimi wyspami, czynił usilne działania, by sprzedać Fidżi Anglikom. Udało mu się o w 1874 r., kiedy to ogłoszono Fidżi kolonią brytyjską.
Od 1878 r. rozpoczęło się sprowadzanie Hindusów do pracy na plantacjach. Przywożono ich rocznie ok. 2 tys. Po skończeniu służby mieli teoretycznie wrócić do Indii, ale nie dawano im pieniędzy na bilet powrotny, stąd obecnie 34 % ludności to Hindusi. Konflikty pomiędzy rdzenną ludnością a Hindusami to główna oś wewnętrznej polityki fidżijskiej.
W 1919 r. oficjalnie zakończyło się niewolnictwo. W czasie II Wojny światowej 8 tys. Fidżijczyków walczyło na Wyspach Salomona przeciwko Japończykom. Niepodległość Fidżi uzyskało w 1970 r., wchodząc w skład Commonwealth.
Konflikty wewnętrzne doprowadziły w 1987 r. do przewrotu wojskowego. Władzę objął Rabuka. Fidżi zostało wykluczone z Commonwealth. Przewrót został poparty przez wodzów indiańskich zgromadzonych w Great council of Chiefs (Wielkiej Radzie Wodzów, 55 członków, utworzona w 1876 r. przez Anglików). Hindusi zostali zmarginalizowani. Chodziło głównie o dostęp do ziemi, która w 83 % należy do ludności rdzennej.
W 1997 r. ustanowiono nową konstytucję, Rebuka przeprosił królową Elżbietę i Fidżi na nowo przyjęto do Commonwealth. Nie rozwiązano jednak starych problemów.
Ostatni przewrót miał miejsce w 2006 r. W 2007 r. zniesiono nawet władzę Wielkiej Rady Wodzów. Obecny przywódca, Bainimarama, dzierży władzę autorytarną.
Ta sytuacja nie podoba się oczywiście państwom głównym mocarstwom w regionie, czyli Nowej Zelandii oraz Australii, które to państwa starają się bojkotować Fidżi i zalecają nie wyjeżdżać do tego kraju. Zdaje się, że robią Fidżijczykom czarny PR na całym świecie. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ciągle zaleca, żeby nie udawać się na Fidżi, bo mogą wybuchnąć zamieszki. Jakoś nie zauważyłem, żeby sytuacja była napięta. Moim zdaniem bardziej prawdopodobne jest to, że turyście spadnie na głowę orzech kokosowy niż to, że zostanie dotknięty przez zawirowania miejscowej polityki.
Oczywiście jednak, Australia i Nowa Zelandia chciałyby mieć rzęd demokratyczny, który łatwiej byłoby kontrolować (nie mówiąc o tym, że rząd demokratyczny to jedyna obecnie akceptowana forma władzy). Urzędnik biura antykorupcyjnego stwierdził, że w całych tych przewrotach chodzi po prostu o zgarnięcie jak najwięcej dla siebie. Represje wobec Fidżi to typowy przykład polityki neokolonialnej, która prowadzi do zubożenia ludności, której dochody są pewnie w dużej mierze oparte na turystyce. Wydaje się, żę większość Fidżijczyków, żyjących w dżungli albo na małych wyspach nie bardzo interesuje to, co dzieje się w stolicy.
Co by o tym nie sądzić, za parę już dni polecę do Australii, wygląda na to, że nie załapię się na żadną loklaną rewolucję.