Geoblog.pl    Jozin    Podróże    Podróż Jożina dookoła świata    Stara Jakarta
Zwiń mapę
2009
17
paź

Stara Jakarta

 
Indonezja
Indonezja, Jakarta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 52331 km
 
Z rana, po zjedzeniu śniadania, podejmuję próbę dostania się na szczyt Monumentu Narodowego. Długa kolejka skutecznie mnie odstrasza. Udaję się do Muzeum Narodowego. Duże kolekcje, mało objaśnień w języku angielskim. Trochę mnie tam dopada niemoc. Jednak przy wentylatorze nie śpi się tak dobrze jak przy klimatyzacji. Zagadują mnie dwie kobiety, z którymi będę potem zwiedzał dalej miasto.

Udaję się na razie autobusem miejskim Busway do starej dzielnicy Kota. Autobus ten ma wydzielony pas jezdni, na którym (z reguły) nie pojawiają się inne pojazdy. Bilet kosztuje 3.500. W dzielnicy Kota przesiadam się na kolejny swoisty środek transportu, rower z bagażnikiem dla pasażera. Płacę dziadkowi 5.000. Zdecydowanie przepłacam. Zajeżdżam do Cafe Batavia, kultowej kawiarni pamiętającej czasy kolonialne. Czuć klimat kolonialny wewnątrz. Poza tym ładne fotografie na ścianach. Kawa 33.000.

Czytam Jakarta Post, tutejszą gazetę w języku angielskim. Dowiaduję się m.in., że wczoraj było odczuwalne w Jakarcie trzęsienie ziemi (6,1 stopni), ale nic nie czułem. W całej Indonezji były wczoraj trzy trzęsienia. Bardziej niepokoi mnie informacja, że w następnym tygodniu w Filipiny może uderzyć kolejny tajfun, a może nawet super-tajfun, a wyląduję tam za nIEcałe dwa tygodnie. Będzie już po wszystkim, ale ciekawe, czy zostanie coś ciekawego do zobaczenia.

Następnie z moimi nowymi znajomymi udaję się do starego portu. Trochę dziwne, bo narzekają, że gorąco i uciekają od słońca. A co ja mam powiedzieć? Idziemy wzdłuż jakiegoś kanału, który strasznie cuchnie. Pełno śmieci. Wchodzę na wieżę z widokiem na port.

Następnie moje nowe znajome siadają w cieniu i idę sam zwiedzić port. Ciekawa sprawa. Pojawia się dużo samozwańczych przewodników turystycznych. Jeden nawet wita mnie po polsku 'Jak się masz?'. Port zwiedzam na piechotę. Potem targuję się z jakimś miejscowym na rejs łódką. Wychodzi 25.000. Za drogo, ale wiosłuje dobrze. Naprawdę się przykłada. W takim upale! Dokładam mu piątkę, żeby zawiózł mnie do końca. Dalej jużfalochron i morze. Z powrotem pomagam mu wiosłować.

Potem wracam rowerową taksówką do dzielnicy Kota. Jest tam rynek oraz wiele budynków kolonialnych, w których niegdyś mieściły się urządzenia holenderskiej administracji. Dwa muzea. Zwiedzanie nie jest łatwe. Indonezyjska młodzież chce robić sobie ze mną zdjęcia. Co więcej pojawiają się grupki, które mają przygotowane formularze i chcą ze mną przeprowadzić wywiad.

Na ulicy kupuję sok, tofu z papryczkami oraz gotowaną kukurydzę. Ok. 16 jadę z powrotem. Tłok na przystanku. Zjadam obiad, po czym ruszam w kierunku katedry. Nie jest łatwo, bo moto-taxi nie chcą zejść z ceną do 10.000. Do tego doszło, że człowiek nawet do kościoła nie może się dostać. W końcu jesden się godzi, ale przez swoje skąstwo i tak spóźniłem się na Mszę Św. Jest w języku indonezyjskim, więc kompletnie nic nie rozumiem, ale ładnie śpiewają. I wychodzi na to, że w ich języku Bóg to 'Allach'. Dziwnie to brzmi.

W drodze powrotnej wiele razy próbuję się targować, ale nikt nie chce przystać na moją cenę. No to idę na piechotę. Niech wiedzą, że biały człowiek też ma swoją godność i nie da się robić w balona. Trochę przechytrzyłem samego siebie, bo pół kilometra przed hotelem zaczyna się wielka burza z piorunami i strugami deszczu. Bardzo szybko ulice zamieniają się w rwące potoki. Godzinę spędzam pod daszkiem.

Jutro o 8 wyjazd pociągu do Yogyakarty. Stolica Indonezji to bardzo ciekawe miasto. Na pewno dwa dni to zdecydowanie za mało, żeby coś zobaczyć.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
stały czytelnik
stały czytelnik - 2009-10-19 10:32
rzeczywiście toalety uliczne w Rumunii wyglądają zdecydowanie skromniej i mniej bezpiecznie/intymnie
 
oboski
oboski - 2009-10-19 22:04
Gdzieś już u kogoś widziałem ten "kibel" - z drugiej strony ma napis POLISI (?)
 
Swierszcz
Swierszcz - 2009-10-21 10:24
To żeś streścił całą (poza Bali) Indonezję w jednym wpisie.
Mnie nerwy nie wytrzymały i puściły (z powodu ich natręctwa, oszukaństwa, nieuczciwości, solidarności w złym i wszechobecnej - typowo socjalistycznej głupoty) na Flores, tak że nawet parę razy posunąłem się do rękoczynów :-(
Na tych namolnych dobrym sposobem było udawanie, że się nie mówi w żadnym znanym im języku, a jako kraj podawanie Węgier, Japonii, Jugosławii, Banana Republic, w zależności od fantazji.
Na pocieszenie - im dalej od Yogjakarty (i Bali) tym gorzej ;-( Taki opór "tępej materii"...
A 2 dni to zdecydowanie za mało, bo masz tam wulkan Merapi, Borobudur, Prambanan (może wynajętym skuterem to obskoczysz).

PS.
Po Dżakarcie jeździły kiedyś riksze rowerowe, ale socjalista Sukarno (ten co uststa-usta z Breżniewem), skonfiskował je wszystkie i wrzucił do morza w ramach unowocześniania kraju ;-)
 
Jozin
Jozin - 2009-10-21 15:38
konbinują jak mogą, ja najgorzej przeżyłem pierwszy dzień (Medan na Sumatrze), już jestem odporny, najbardziej mnei wkurzają jak nie chcą przystać na moją cenę i wolą sobie siedzieć i dłubać w nosie, zamiast zarobić parę groszy, a niektórzy przy tym jeszcze cwaniakują. Trzeba dodać, że są oczywiście mili ludzie. Na Bali byłem dwa lata temu i faktycznie, kolosalna różnica, bardzo przyjaźni i uczciwi. A że wszystkiego nie zobaczę, to się nie łudzę... Pozdrawiam!
 
 
Jozin
Szymon Kaczmarek
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 358 wpisów358 634 komentarze634 2375 zdjęć2375 0 plików multimedialnych0