Sobotni wieczór w mieście trochę się przeciągnął. Spotkałem bowiem powtórnie mojego znajomego Romiego i poszliśmy na dyskotekę. Trochę potańczyliśmy. Mój nowy znajomy za wszelką cenę chciał mi znaleźć kobietę. Przy tym wytłumaczył mi, że te bliżej baru kosztują 1500 pesos, a z tymi bliżej wyjścia mogę się ożenić.
Następnie poszliśmy do lokalnego klubu karaoke. Czterech wstawionych lekko młodzieńców siedzi przed ekranem i śpiewają na przemian. Ekran wyświetla na koniec punktację 0-100 punktów, najczęściej dostają prawie 100. Też zamawiamy z moim nowym znajomym pare utworów. Koleś ma niesamowity głos jak zresztą wszyscy Filipińczycy, dla których karaoke to jedna z głównych rozrywek.
W pewnym momenie nie wiadomo kto zamówił piosenkę, jakąś filipińską. Biorę mikrofon i zaczynam śpiewać w języku tagalog, choć ani języka nie znam ani muzyki. Niespodziewanie dostaję 100 punktów, wzbudzając aplauz i sympatię lokalnych śpiewaków. Potem jeszcze pare szlagierów It's my life, Bridge Over Troubled Water, Girl Yoo'll Be A Woman, Blaze of Glory, I Can't Stop Falling in Love. O 2 trzeba się zwijać, bo wszka autobus o 7 odjeżdża.
Pobudka o 5.50. Udaję się na dworzec. Zanim nadjeżdża minibus zjadam caldo z ryżem. Caldo to z hiszpańska rosół. Zauważyłem, że w języku tagalog jest wiele słów pochodzenia hiszpańskiego. Najczęściej określają rzeczy, których zapewne nie mieli tubylcy przed przybyciem Hizpanów, np. cuchara (łyżka), zapatos (buty), okno (ventana).
Dzień jest deszczowy i ponury. Droga zmieniła się w błoto, minibus ledwo podjeżdża pod górki, ślizgając się w tej brunatnej mazi. Dojeżdżamy jednak ok. 12.
Biorę trycykla razem z Angielką indyjskiego pochodzenia i jadę do centrum. Ulice wydają się opustoszałe. Gdzieniegdzie jednak z głośnikó dobiega głos komentatora sportowego. Czyli teraz dopiero Manny Pacquiao 'Pacman' walczy z Miguelem Cotto. Próbuję się dostać do jednego z lokali z wielkim telebmem, ale widocznie trzeba było przyjść wcześniej, bo wszystko jest zamknięte. Idę więc do jednej kawiarni. Najsłynniejszy Filipińczyk Pacman pokonuje Cotto w 12 rundzie.
Ok. 15 jadę na lotnisko. W poczekalni wyświetlają powtórkę walki. Na koniec zgromadzona publiczność klaszcze.
Odlot o 17.30 samolotem linii Cebu Pacific. Z ciekawostek dodam, że w czasie lotu organizowany jest przez stewardessy konkurs na znajomość cytatów filmowych. Do wygrania gadżety linii lotniczych.
Przy wysiadaniu w samolocie puszczają piosenki bożonarodzeniowe.