Jeszcze niedziela. O 20 Msza Św. Zaczyna się 15 minut później. Kościół mały, przytulny. Wszyscy się znają. Starsza kobieta gra na gitarze. W czasie kazania ksiądz przechodzi pomiędzy ławkami. Mówi o tym, jak ważna jest zdolność ciągłego zadziwianai się na nowo. W czasie przekazywania znaku pokoju ludzie ruszają z ławek i wymieniają pocałunki z wszystkimi znajomymi. Robi się harmider. Pieśń na uwielbienie kobieta śpiewa z wielkim wzruszeniem, które się udziela.
Wracam do hostelu. Nie ma światła. Siedzimy przy świecach. Spać idę o północy.
Poniedziałek. Pobudka o 6:30. W kuchni dwie Szwajcarki. Autobus odjeżdża po 8. Siedzę obok młodej Koreanki z Australii. Dwukrotne przekraczanie granicy argentyńsko-chilijskiej. Najpier argentyńska strona granicy. Chilijska strona granicy.
Przeprawa promem przez Cieśninę Magellana.
Chilijska strona granicy. Argentyńska strona granicy. W sumie czterokrotne stanie w kolejce do okienka i cztery nowe pieczątki w paszporcie.
Teirra del Fuega, Ziemia Ognista. Początkowo jałowy krajobraz. Potem robi się zielono. Pojawiają się drzewa. Niewysokie, powykręcane, zdeformowane, pochylone, powalone. W końcu robi się stromo. Góry. Przystanek w Tolhuin na przekąskę.
Po 21 dojeżdżamy do Ushuaia. Pada deszcz. Idę na kemping La Pista del Andino. Dochodzę o 21:30. 18 peso. Ustronne miejsce w lesie z miejscem na ogień, którego dziś na pewno nie rozpalę. Kąpię się i idę spać przed północą.