Geoblog.pl    Jozin    Podróże    Podróż Jożina dookoła świata    Kuźnia
Zwiń mapę
2009
15
mar

Kuźnia

 
Chile
Chile, Castro
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16768 km
 
Wczoraj (w sobotę), wracając z wieczornego spaceru, przechodziłem koło jakiegoś lokalu, gdzie grała lokalna muzyka. Wyszedł jeden koleś. Okazało się, że ten lokal to kuźnia. Koleś zaprosił mnie do środka. Właścicel kuźni. Oprócz niego był tam jeszcze jego jedyny pracownik. Skoro zaprosił, to wchodzę.

Koniecznie chcą mi pokazać jak się kuje żelazo. Wcześniej jednak zapraszają mnie na kolację. Przygotowywana jest w niezbyt higienicznych warunkach. Jajecznica z kiełbasą robiona na piecu do topienia żelaza. Urzeczony jednak tą spontaniczną gościnnością, nie odmawiam. Częstują też odrobiną białego wina.

Pokazują różne żelazne elementy, które wytwarzają. Sprawie im to widoczną radość. Szef zakładu znika na chwilę. W tym czasie pracownik mówi, że pracuje tu od 3 miesięcy. Jest tak sobie. On trzaska młotem w żelazo, a szef pije sobie winko.

Szef wraca. Przynosi trzy portrety. Jeden Adolfa Hitlera i dwa Augusto Pinocheta. Mówi, że wszystkie wiszą u niego razem na scianie. Cóż, trochę mnie zatkało. Okazuje się, że jego dzidek był Niemcem, żołnierzem Wehrmachtu. Przybył do Chile po wojnie. Pokazuje zdjęcia dziadka. Rzeczywiście, germańskie rysy u szefa kuźni są aż nadto widozcne. Wyczuwam pewną ambiwalencję w stosunku do niemieckich korzeni. Duma i jakiś żal. Może dlatego przekornie upiera się, że Hitler był Polakiem.

Obaj panowie pozytywnie oceniają rządy Pinocheta. W przeciwieństwie do młodego pokolenia, mają w pamięci terror panujący w trakcie krótkich rządów komunisty Salvadora Allende, którego obalił potem Pinochet. Poza tym panowie nie lubią Argentyńczyków, którzy "są dumni, uznają się za lepszych i wyrażają się pogardliwie o Chilijczykach".

W końcu nadchodzi kulminacyjny moment. Pracownik rozpala piec, rozgrzewa żelazo. Potem kładzie rozrzażony pręt na kowadle i wali w niego młotem. Robię parę unikalnych zdjęć z cyklu "życie zwykłych Chilijczyków".

Opuszczam ten miły lokal ok. 22.

W nocy czuję się bardzo źle. Jakieś zatrucie. Zasypiam nad ranem.

Budzę się w niedzielę ok. 12. Postanawiam wyjść na świeże powietrze. Błąkam się po mieście przez parę godzin, wciąż ze złym samopoczuciem. W końcu pomaga wypicie dwóch litrów Coca-Coli. Czuję się zdecydowanie lepiej.

Chyba zaszkodziły mi banany.

Wieczorem zaczyna mocno padać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Paweł K.
Paweł K. - 2009-03-17 15:44
Genialne, Hitler był Polakiem... a Kopernik była kobietą:) mam nadzieje, ze agenci Mossadu nie znaja Twojego blog'a, bo dlugo ta kuznia w Chile nie postoi... pozdro!
 
Biber
Biber - 2009-03-18 14:10
Te lokalne klimaty są mi bliskie. Z Hitlerem oczywiście Chilijczyk przesadził. Pozdrawiam - jak zawsze - serdecznie.
 
PP
PP - 2009-03-19 11:14
a pisałem poprzednio, że w Chile pełno byłych oficerów:) niezła przesada z tym portretem Hitlera, no i że był Polakiem, też "ciekawa" świadomość tego kowala...
 
Magnolia
Magnolia - 2009-03-19 15:29
Ciekawa historia przydarzyła ci sie w tej kużni....
 
 
Jozin
Szymon Kaczmarek
zwiedził 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 358 wpisów358 634 komentarze634 2375 zdjęć2375 0 plików multimedialnych0