Tytuł dużo tłumaczy. Wstaję o 12. Czuję jeszcze tę noc. Dzień mija na odpoczynku.
Wieczorem milonga. Przychodzi Eleo i Jim, poznani ostatnio. Nie tańczę, bo tłum na sali i trundo by mi się było moim pokracznym krokiem tam wkręcić. Siedzimy tak do północy. Jest losowanie, ale nie udaje mi się wygrać butów do tanga.
W pokoju w hostelu pojawili się znowu się znów nowi ludzie. Jestem najdłużej, co oznacza, że czas szykować się do dalszej drogi.