Poszedłem spać chyba o 2. O 5 rozdzwoniły się w pokoju telefony. Niemal równocześnie. Oprócz mnie do Puente del Inca jadą jeszcze Żydzi i Angel z Hiszpanii. Autobus odjeżdża o 6. Mimo pięknych widoków całą drogę śpię.
Puente del Inca to cud przyrody, naturalny most nad rzeką. Położony jest na 2720 m npm. Oglądam go parę minut. niedaleko jest cmentarz, na którym spoczywają ci, którzy zginęli wchodząc na Aconcaguę.
Dobra, co dalej? Przeglądam mapkę, którą w zeszycie narysował mi Zaak z Hiszpanii. Do Los Penitentes jest 7 km. To taki mały kurort narciarski. Przedtem jest tunel, a przed tunelem zaczyna się mój szlak. Przechodzę przez chwiejący się most i ruszam w dolinę. Droga ciężka. Słońce bardzo ostre. Widoki przepyszne.
Do góry pasą się krowy. Dochodzę ok. 17 na jakieś 3500 m npm. Niestety brak miejsca do rozbicia namiotu. Zaczyna padać. Nie mam siły iść wyżej. Schodzę i rozbijam namiot koło wielkiego kamienia.
Zbliżają się korwy, to je odstraszam.
Zasypiam ok. 21.