Spałem do 9. Po przebudzeniu nie czuję się za dobrze. gorączka i ogólne zmęczenie. Siedzę w hostelu i zastanawiam się co robić. Apap nie pomaga. Zastanawiam się, czy nie iśćdo lekarza. Po wzięciu prysznica wpadam na lepszy pomysł. Idę do Carrefura kupić czosnek. Po spacerze i zażyciu dwóch ząbków od razu robi mi się lepiej.
Po drodze zjadam jeszcze bułkę z milanesą, czyli kotletem z krowy (za jedyne 3 peso).
Resztę dnia odpoczywam. Na dworze zaczyna padać.
Zobacz:
Noclegi w Buenos Aires.
Ten ponury dzień ma jednak bardzo sympatyczny finał. W pokoju zaczynam rozmawiać z Germanem. Przebywa w hostelu, bo pokłócił się z dziewczyną i opuścił swoje (sic!) mieszkanie. Mieszkał jakiś czas w Rosario. Mamy więc wspólny temat, bo German do klubu, który odwiedziłem ostatnio, chadzał onegdaj w każdy piątek. Chwalę się znajomością poznanego dzisiaj miejsca, gdzie można zjeść bułkę z milanesą za 3 peso, na to on, że zaprasza mnie na lepszą milanesę! Idziemy do restauracji.
German pracuje w firmie Petrobras, brazylijskim gigancie naftowym. Mówi, że w czasie godzinnej przerwy obiadowej chodzą z kolegami z pracy grać w koszykówkę (przedłużają sobie przerwę do 2 godzin). I czemu my na to nigdy nie wpadliśmy powiedzcie???
Ja tymczasem chwalę się 3-dniowym pobytem w Bahia Blanca, gdzie Petrobras ma rafinerię. Pokazuję zdjęcia. German jest kolejną już osobą, która nie może uwierzyć, że spędziłem tak dużo czasu w tak nudnym miejscu jak Bahia Blanca.
Zjadamy po milanesie z młodej krowy. Wracamy ok. 23.
Wieczorem czuję się już zdecydowanie lepiej. Jutro przenoszę się do innego hostelu i mam nadzieję kontynuować zwiedzanie Buenos Aires.