W niedzielę trzeba było odpocząć. Wieczorem w hostelu zjawił się Fin. Koleś jest uznany przez fiński system opieki społecznej za upośledzonego umysłowo. Nie przyznał się jak to zrobił, ale do końca życia ma rentę w wysokości 584 euro + ok. 400 euro na mieszkanie (jeśli mieszka w Finlandii). I tak sobie podróżuje. Znamy to oczywiście z Polski, ale tutaj tacy śmierdziele nie mają przynajmniej tak dobrze.
W poniedziałek wyjeżdżamy z już poznaną grupą, do której dołączyła jeszcze Australijka, do Purmamarki, małej (500 mieszk.) wioski, położonej w malowniczej Quebrada de Purmamarca, pod Wzgórzem sidmiu Kolorów. Niestety, trochę chmur się pojawiło. Znajdujemy hostel za 20 peso. Jest zimno.
Wioska jest bardzo mała, ze specyficzną architekturą. Kolacje zjadamy w jakiejś zaczisznej kawiarni. Zamawiam empanadę z lamy oraz tamales.
Koło hostelu jest ognisko. Argentyńczycy grają i śpiewają lokalne pieśni. Jest zimno, ale dosiadamy się z Kevinem.
Łóżka w hostelu są bardzo niestabilne, ale jakoś da się wyspać pod moim ciepłym śpiworem.