Wstaję o 7.30. O 10 spakowany wychodzę na drogę w celu złapania stopa do Suva, stolicy Fidżi, największego miasta na południowym Pacyfiku. Autobus nie nadjeżdża. Zatrzymuję jakiegoś busa. Koleś mówi, że jedzie do połowy drogi, jakieś 40 km, gdzie łatwiej złapać autobus i może mnie zabrać za 5 F$. Zostałem jednak oszukany, bo wysadził mnei po 10 km. Czekałem tam jeszcze pół godziny.
W Suva jestem o 12.45. Na dworcu czeka na mnie Tomek Biskup, z którym skontaktowałem się dzięki blogowi (na geoblogu: rangzen.geoblog.pl). Siadamy na ławce na wybrzeżu i rozkoszujemy się możliwością słuchania ojczystej mowy na żywo oraz wyrażania się w tym najpiękniejszym języku świata, choć już nieco nadszarpniętym przez długi pobyt poza ojczyzną. Wydaje mi się teraz, że żeby przekazać sobie doświadczenia z naszych wojaży, musielibyśmy tak chyba co namniej dwa dni (albo tygodnie) tak siedzieć. Tymczasem o 15 odlatuje mój samolot. Jest prawie 14 i Tomek uświadamia mi, że lotnisko wcale nie jest tak blosko jak mi się wydawało (jakieś 20 km).
Nie ma czasu na dojazd autobusem. Zatrzymuję taxi. Koleś zgadza się na 20 F$. Gdy jednak zauważa, że trochę mi pilno, podwyższa cenę na 25. Na pewno Ci zapłacę, szubrawco jeden - myślę sobie. Oczywiście pozostałem przy umówionej cenie.
A na lotnisku pani mówi, że lot odwołany, bo coś nie tak było z samolotem. Organizuje mi pobyt w hotelu Peninsula International Hotel. Działają to dość wolno, tak więc taksówka zawozi mnie dopiero po niecałej godzinie.
Hotel całkiem miły. Klimatyzacja i te sprawy. W cenie mam kolację w restauracji. Mogę wybrać sobie dania z karty. W takiej sytuacji zawsze wybieram najdroższe, tym razem na przystawkę tradycyjną rybę kokoda a na danie główne krewetki w sosie chili. I jeszcze deser.
Na śniadanie już się nie załapię, bo na lotnisko jadę o 6.30. Muszę jednak przyznać, że nie mam nic przeciwko takim zmianom w rozkładzie lotów.
Jutro lecę więc na wyspę Ovalau, a stamtąd łodzią udaję się na mniejszą wysepkę Caqalai. Wracam w następny czwartek. Na małej wyspie nie ma chyba Internetu, więc wieści będą jak wrócę.