W sobotę wybraliśmy się zwartą grupą z hostelu do lokalnego klubu The Gaff. Impreza bardzo mi się podobała, bo nie płaciło się za wstęp, a Develyn, który jest odpowiedzialny w hotelu za wyjścia dostarczał na bieżąco darmowe bilety na piwo. W ten sposób nie wydałem ani jednego dolara. Przyznać jednak trzeba, że klimat panował dość dekadencki, czego wyrazem był 'konkurs na najlepszą pozycję'.
Zobacz:
polecane hotele w Sydney.
W sobotę budzi mnie Manodż, Hindus z pokoju i mówi, że jedzie na randkę do BLue Mountains z dziewczyną z Italii, którą poznaliśmy wczoraj. I pyta, czy nie chcę jechać, bo mają miejsce w samochodzie. Jadę.
W sobotę jest też maraton. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałem, jakiś miesiąc wcześniej. Koszt udziału dla cudzoziemców jest jednak spory - 115 AU$.
Z powodu maratonu wyjazd z miasta zajmuje nam 2 godziny. Potem już jest lepiej. Park Narodowy zajmuje się ok. 100 km od Sydney.
Zaglądamy w okolice wodospadu oraz słynnych Trzech Sióstr (Three Sisters), gdzie gromadzą się ciężkie deszczowe chmury.
Góry porośnięte gęstym lasem eukaliptusowym z odległości są rzeczywiście niebieskie. Ciekawe odgłosy ptaków.
Wracamy wieczorem.