Wstaję ok. 9. Po południu ok. 13 wypożyczam kajak. Tym razem wybieram się bliżej. Niecałą godzinę wiosłuję na małą bezludną wyspę Bocal, na której znajduje się ok. 10 metrów białej plaży.
Można się tu poczuć jak rozbitek, choć o 200 metrów dalej jest większa wyspa Cadlao, na której mieszkają tubylcy.
Idę ponurkować z rurką. Widoki dość dobre, choć tak jak wszędzie w okolicy duża część rafy jest zniszczona. Łowienie za pomocą synamitu jest już co prawda zakazane, ale jak wiadomo korale potrzebują lat, żeby się odbudować. Niemniej ciekawą rzeczą są podwodne paprocie.
O 16 wracam. Płynie się szybko z prądem, więc później dryfuję sobie godzinę między wyspami podziwiając zachód słońca.
Zdjęcia znowu będą podobne, wybaczcie - woda, niebo, wyspy, plaże....